czwartek, 14 marca 2013

#23/n Z pochyloną głową...

Z pochyloną głową,
umęczona niewidzialnym ciężarem,
idzie.

W pastelowych kolorach,
lękliwym spojrzeniem,
przemyka.

Między oknami, znika jak cień
zeszłego lata,
zapomniany.

I trafi na mur, ale tylko być może,
pomoże, wyciągnie, czy dobije?
Decyzja.

Spotkałam ją później.
Rok już minął.
Nie była sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za komentarz i uwagi co do moich tekstów;) Nie bójcie się krytykować, ale z uzasadnieniem! Każdy ślad, który zostawiacie sprawia mi ogromną radość!
Ps. Drodzy Anonimkowie! Jeśli to nie problem podpiszcie się imieniem/nickiem czy nawet jedną literką ;)
Ps2. Dla zachowania ciągłości wypowiedzi, moje odpowiedzi będą tuż pod waszymi komentarzami :)