Źródło zdjęcia: http://mundohadasyelfos.blogspot.com/ |
Jak zwykle,
za późno wyszłam z domu. Zaspana, słyszałam jedynie odgłos swoich szybkich
kroków, które bardziej przypominały bieg niż zwykły spacer na przystanek.
Oślepiał mnie blask reflektorów mijających aut, co chwilę traciłam wzrok, a
przejeżdżające tak blisko mnie koła samochodów sprawiały, że mimowolnie moje
serce drżało ze strachu, a z ust wydobywał się jęk na widok tak jawnej
nierozwagi kierowców. Już dawno przestałam się śmiać z opowieści mojej babci,
która niejednokrotnie, pokonując tą samą drogę co ja, wchodziła niemalże do
rowu.
Osiągnęłam
cel. Stanęłam na przystanku oblekając się w szaty cierpliwości. Oczywiście
musiałam się spóźnić.
Tymczasem
świat jakby zamarł. Zaspany jak ja, uspokajał swoim pięknem, czekając na cud,
który zdarza się każdego ranka. Lampa zgasła. Zapanowała ciemność. Widziałam
gwiazdy i tym razem jakoś nie myślałam o tym, czy któraś z nich spadnie. Nie
dziwiłam się ludziom poszukującym miejsc, w których upadły. Może wierzyli , że
to co znajdą uczyni ich szczęśliwymi, w jakiś sposób urzeczywistni mgliste marzenia.
W pewnym
momencie te niepozorne, małe punkciki na niebie zbladły. Zamyśliłam się
ujrzawszy żółto-pomarańczową poświatę na wschodzie.
Nagle coś
usłyszałam. Zmarszczyłam brwi. Czas moich samotnych rozmyślań minął. Czarne
glany wprawiały w ruch drobinki kurzu osiadłe na drodze. Rozwiane, długie,
jasne włosy, zasłaniały twarz osoby, ozdobionej dużymi okularami. Splątane
kosmyki, z pozoru sprawiały niechlujny wygląd, ale pasowały do niej, do tych
czarnych spodni i skórzanej kurtki. Pomyślałam sobie, że pewnie lubi słuchać
ostrzejszej muzyki. Wyglądała na osobę, która nie boi się zbyt wielu rzeczy.
Moje zmysły
pobieżnie zarejestrowały fakt, iż do naszego grona dołączył starszy pan.
Zajechał autobus. Wtedy stała się rzecz dziwna. W jednej chwili ta młoda osóbka
całkowicie się zmieniła. Owa harda z
pozoru dziewczyna uśmiechnęła się do staruszka, przepuszczając go przodem. Niby
tylko uniesienie kącików ust, lecz jej oczy zabłysły. Wyglądała niczym współczesna
wersja Calineczki, tak bardzo drobniutka stała się dzięki temu jednemu
uśmiechowi. Rozpromienił ją – była śliczna.
Magiczna
chwila minęła. Z powrotem na jej twarzy pojawiła się maska obojętności,
uwidoczniła się czerń i ciężki krok.
Jak bardzo
nasze pierwsze wrażenia, na czyjś temat, różnią się od serca pierwowzoru? Jak
wiele drzwi zamykamy, osądzając kogoś zbyt pochopnie? Nie wiem, czy spotkałam
wtedy hardą dziewczynę, czy delikatną Calineczkę. Kto to wie… Może i jedno i
drugie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za komentarz i uwagi co do moich tekstów;) Nie bójcie się krytykować, ale z uzasadnieniem! Każdy ślad, który zostawiacie sprawia mi ogromną radość!
Ps. Drodzy Anonimkowie! Jeśli to nie problem podpiszcie się imieniem/nickiem czy nawet jedną literką ;)
Ps2. Dla zachowania ciągłości wypowiedzi, moje odpowiedzi będą tuż pod waszymi komentarzami :)