sobota, 22 grudnia 2012

#16/n Zgniłe członki mocnej...

Coś z zupełnie innej kategorii;p

Zgniłe członki mocnej gęby,
walały się po domu wszędy,
opiewały kąty wszelkie,
łamiąc wszystko to co piękne.

Duży pazur z kociej łapy,
przyczepiony do kanapy,
a sierściucha tam nie widać
i nie przyszedł się przywitać.

Stary pies już omotany,
zerwał z siebie te kajdany,
lecę więc już po browara,
dla niego to jak zabawa.

Szybko zgarniam karalucha,
zaraz wpadłby do fartucha.
Patrzę w okno, a tam czerń,
w kątach widać ciemną pleśń.

Wdycham opar znad ubrania,
zgarniam trochę w kąt do prania,
w dziurach gumiak obłocony,
dywan zmienia się w brązowy.

Myśląc nucę po swojemu,
drepcząc wciąż po cudzym cieniu,
pająk buja się we wnęce,
a ja kocham wciąż to miejsce.

Nie myśl sobie stary draniu,
że wiesz więcej o kochaniu,
bo ja baba ze wsi jestem
i mam prawo żyć jak zechcę.

#15/n Do M...

Do M. - obiecany ;) 

Widziałam dziewczynę rzuconą jak lalka,
z wielkimi skrzydłami bielszymi niż biel.
Słyszałam odgłos uparcie cichy,
poruszający strunę wszystkich serc.
Byłam w ciemności gorszej niż ból,
noszącej miano samotności,
i widziałam ją, świetlista jak pieśń,
uczącej prawdziwej wolności.
W jej sukni widziałam nici nadziei,
w skrytej zapowiedzi na cud.
I patrząc w te oczy, w błękitnym wyrazie,
wiedziałam co to za ból.
Tak bardzo do niej wykrzyczeć chciałam:
Nadzieja podstawą świata!
Więc uwierz, rzuć się przed siebie i leć,
nie żałuj zeszłego lata.
Bo to co było, już się nie stanie,
na zawsze odeszło w wspomnienia.
A teraz, na zawsze twoje jest,
więc śmiej się i nigdy nie przestań.
Bo jak to kiedyś ktoś mądry powiedział,
a drugi mądry przekazał,
że nie wiadomo, o której i gdzie,
do zakochanego serca,
zdobędziesz uśmiechem niepozorny klucz
i to będzie chwila szczęścia.

#14/n Nie zasługuję na...

Nie zasługuję na szczęście, które mnie spotkało,
które mnie oświetliło, będąc najwyższą wygraną.
Nie wiem komu  dziękować za miłość tak wielką,
mimo, że nieraz jest dla mnie niewielką.
Zatrzymam to w kształcie serca pudełko,
schowam do niego atramentowe słowa
i będę się modlić, prosić do Boga,
by dał mi powiedzieć je wprost, do tych, których kocham.

#13/n Ciche, pochowane...

Ciche, pochowane,
wyblakłe, wyrywane,
w głośnym szeleście papieru,
urywanym w pośpiechu,
uciekają myśli, by uchronić siebie,
pozostawić sens, utkać marzenie
wolne od strachu, od obawy odkrywcy
o swój wynalazek, złem być nazwanym
w pojęciu historii, nagiętej jak kartka
pod naporem perspektyw,
w pozornie obiektywnym spojrzeniu przyszłości.
Przyszłości, dlaczego ty jesteś przyszłością,
samej siebie nie znasz i nigdy nie poznasz.
Teraz cię nie ma, by po chwili
być  bliźniaczą siostrą we wspomnieniach.
I tobą mam być? Do ciebie się modlić o swą pomyślność?
Spójrz na mnie i wiedz, że jestem tobą,
jednocześnie niczym płatek śniegu zaraz zniknę
i wtedy z duszy mej cię wyrwą,
i gorzkie łzy wypłaczę na nicości ramieniu.
Powiedz mi chociaż co mam uczynić,
by kiedyś w tobie nie żałować,
by nie rwać włosów z gołej czaszki,
by nie biec za czymś na trzech nogach.
Cicho, ciszej, nic nie słychać
ciągle stoję i cię wołam,
czekam płacąc sekundami życia
 - zabrakło mi groszy.